23.09.2013

[KULTURA] Organizacyjny rozgardiasz

Rozmowy z nowo poznanymi ludźmi mogą być bardzo inspirujące. Do napisania tego postu zainspirowała mnie właśnie taka rozmowa. Dotyczyła ona miejskich organizacji i tego, co dzieje się między nimi. Argumenty i przykłady były różne i było ich bardzo dużo, ale nie o tym chciałam pisać. Nie wiem, jak sprawa ma się w innych polskich miastach, chociaż jestem skłonna przypuszczać, że to dość częste zjawisko. Zwłaszcza biorąc pod uwagę naszą polską mentalność. 

Czy w moim mieście nic się nie dzieje? Tego nie mogę powiedzieć. Jest trochę fajnych festiwali i projektów realizowanych od dłuższego czasu. Niezmiernie mnie to cieszy, szczególnie dlatego, że ta liczba wciąż rośnie. A że jest potencjał, żeby działo się dużo więcej, to już inna historia. No ale żeby się działo, ktoś musi tym pokierować, ktoś musi zająć się organizacją, ktoś musi użyczyć lokalu. I tu zaczynają się schody. 

Informacje, których nie było. 

Problemem numer jeden jest rozreklamowanie wydarzenia. Bo dajmy na to, chcemy zorganizować spotkanie z autorem książki. Jeżeli jakaś kulturalna organizacja przejmie nad tym patronat, to już inna nie zechce pomóc w zdobyciu widowni. Bo może kierownictwo tych organizacji jest skłócone, a może to ta druga chciała mieć patronat, a jak nie ma, to i nie pomoże. Bo może to nie ta tematyka, albo nie taki gość, albo jeszcze coś, co uniemożliwi rozreklamowanie imprezy na większą skalę. Dochodzi nawet do tego, że problemem staje się wywieszenie plakatu w siedzibie organizacji, o wysyłaniu maili do szerszych grup ludzi i rozprowadzaniu ulotek nie wspominając. Więc jeżeli decydujesz się, żeby zorganizować jakąś imprezę, najpierw pomyśl, kto pomoże ci ją najlepiej sprzedać. Pamiętaj, że nie wszystkie organizacje chętnie współpracują ze sobą, więc wybór musi być w stu procentach świadomy. No chyba, że masz imienną listę osób, jakie chcesz zaprosić i sam roześlesz takie zaproszenia. Wtedy ten problem masz z głowy.

Ale kto tu rządzi?

Zdarza się, że wszystko wydaje się być dopięte na ostatni guzik, a tu nagle niespodzianka. Przypomniała mi się sytuacja, kiedy miasto wydało zgodę dwóm organizatorom dwóch różnych festiwali, na organizację imprezy w tym samym miejscu, tego samego dnia i o tej samej godzinie. To się zdarza, a wtedy ciężko dojść do porozumienia, kto ma tu decydujący głos. Bo jak ustalić, która zgoda jest ważniejsza, która impreza jest bardziej uprawniona? I co z tego, że załatwiało się wcześniej, że pozwolenia się ma. Trzeba być przygotowanym, że kompromis będzie jedynym właściwym wyjściem. Bo winnego nie znajdziecie. Ani urzędnik, ani organizatorzy nie przyznają się do błędu. I nikt nie będzie wystarczająco uprawniony, żeby podjąć jakąkolwiek decyzję. Trzeba tylko mieć nadzieję, że jedna strona z drugą nie zechcą się pozabijać.

Nie jesteśmy zainteresowani.

Jeżeli jesteś zwykłym, kreatywnym człowieczkiem, którego rozsadza energia i chęć propagowania kultury w mieście, jesteś na dobrej drodze do potyczki z kolejnym problemem. Chcąc zorganizować imprezę pod szyldem jakiejś instytucji, musisz być przygotowany na to, że pracują tam ludzie zajęci i zabiegani. Powodów, dla których możesz spotkać się z odmową, może być wiele. Aktualny brak funduszy, brak lokalu, brak czasu. Może osoba, z którą rozmawiasz nie zajmuje się tym działem, nawet jeżeli do niej zostałeś skierowany, może akurat spieszy się na spotkanie, albo nie może podjąć decyzji bez konsultacji z bardzo ważnymi ludźmi, z którymi nie może się skonsultować, bo są zbyt zajęci. Tak czy siak, przygotuj się na bieganie od instytucji do instytucji. I nie zrażaj się. Gdzieś w końcu docenią twoje pomysły i dobre chęci. Ale wiedz, że to może potrwać.

A może współpraca?

To tylko przykłady, chociaż sytuacji równie absurdalnych jest więcej i można się z nimi spotkać na każdym kroku. A szkoda, bo gdyby ci wszyscy, którzy chcą i mogą działać na rzecz kultury, chcieli ze sobą współpracować, pomagać sobie nawzajem, zamiast tworzyć dziwną atmosferę konkurencji, czy nawet wrogości, działoby się o wiele więcej, a fajne projekty nie zaśmiecałyby szuflad pomysłodawców, a wychodziłyby do ludzi, na ulicę. Ale chyba jeszcze do tego nie dojrzeliśmy. Może za kilka lat. Może jak zmieni się mentalność ludzi. A tymczasem trzeba się uzbroić w cierpliwość, nieźle kombinować i wszystko planować pod każdym względem. W końcu czekając na zmiany też można działać, a że jest trochę bardziej pod górkę, to już inna sprawa. Na szczęście można też spotkać na swojej drodze ludzi pomocnych i chętnych do współpracy, więc jest szansa, potencjał. Trzeba tylko go odkryć.

1 komentarz:

  1. Ponieważ niedługo mijają dwa miesiące od opublikowania ostatniego posta przychodzę z pytaniem - czy blog będzie dalej prowadzony? Proszę o odpowiedź pod najnowszym postem w katalogu do końca listopada.
    [blogobranie.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń