10.12.2013

[FILM] Zakochana na zabój

Kolejny film z serii lekkie, przyjemne i zdecydowanie nie górnolotne. "Zakochana na zabój" zaczyna się ślubem dziewczyny z rodziny policyjnej i drobnego złodziejaszka. Film pełen absurdu i mniej realistyczny niż "Potwory i spółka". Ale zacznijmy od początku.

Na początku był ślub. Ślub wymarzony tylko przez jedną stronę - rozgadaną i głupiutką blondynę. W dodatku wydaje się, że dziewczyna ma coś ze wzrokiem, bo chłopak na ceremonii tak się krzywi na jej widok, że tylko ślepa nie dałaby mu w twarz. Miłość jest ślepa - w tym przypadku chyba dosłownie.


Wyjazd nad Niagarę w miesiąc miodowy kończy się awanturą w przydrożnym zajeździe (czemu się nie dziwię, bo wciąż paplająca dziewczyna jest strasznie irytująca) i wypadkiem, w którym dziewczyna ginie. I tu akcja powinna się zakończyć, bo chłopak ma zawiasy, więc za opuszczenie miasta i spowodowanie wypadku powinien iść siedzieć. Ale przecież to komedia romantyczna! Zatem dziewczyna ożywa, parę ściga policja, a chłopak uświadamia sobie, że ją kocha. Dodajcie do tego pojawiającego się znikąd kowboja i konie w kolorach tęczy, a wiadomo jak to musi się skończyć.

Szczerze mówiąc wcale nie zależało mi na dokończeniu tego filmu. Niczym szczególnie mnie nie porwał, fragmenty, które miały być zabawne, nie wywołały u mnie śmiechu. Jedynie przesłanie było ładne, że doceniamy to, co mamy, dopiero gdy to stracimy. Kreacja bohaterów była przeciętna. Może poza kreacją Davida Carradine, którego postać bardzo przypadła mi do gustu. Sienna Miller również sprostała aktorsko zadaniu, ale jej "martwo-żywa" postać nie przypadła mi do gustu.

Film rozrywkowo może być, na końcu bardziej wrażliwi mogą uronić łezkę, ale to by było na tyle. Fabuła jest kompletnie bez sensu. Nie wiem, o czym myśleli twórcy, kiedy pisali to wszystko. Film niby robiony na poważnie, ale bardzo w kierunku fantasy, z którym niestety też nie ma wiele wspólnego. Gdyby poszli bardziej w stronę filmu psychologicznego, a facet miałby urojenia, było by w porządku, ale tu wszyscy gadają z martwą dziewczyną i co chwila ktoś powtarza, że ona nie żyje. Przez większość filmu zastanawiałam się, kiedy ona w końcu zniknie, padnie w ramionach swojego ukochanego, zamieniając się w trupa, albo wydarzy się coś jeszcze, co zmusi ją do całkowitej śmierci.

2 komentarze:

  1. Szkoda, ze taka jest fabuła. Poza tym, film byłby zachęcający. :)

    shelf-of-books.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubię takich "dennych" filmów nie opierających się na niczym, ja potrzebuję sensu i problematyki w filmie, dzięki Twojej recenzji wiem, że jeśli natknę się na film to po prosu go nie obejrzę.

    wspólna obserwacja? ja już
    Zapraszam:
    nocny-mark.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń