9.02.2013

[KSIĄŻKI] „Klub seryjnych morderców”



„Klub seryjnych morderców”. Brzmi dziwnie? A może przerażająco? Cóż, to książka dla osób o mocnych nerwach, ale mnie doprowadzała momentami do łez. Nie, żeby była wzruszająca. Nic z tych rzeczy. Były to łzy wywołane przez śmiech. Ale zacznijmy od początku. 
Przez dużą część semestru nudziłam się niemiłosiernie i postanowiłam przełamać swój wstręt do książek. (Dodam jedynie, że za ten niesmak i niechęć do literatury należy podziękować naszemu kanonowi lektur, w którym naprawdę niewiele pozycji wywołało u mnie entuzjastyczną reakcję i zachwyciło pomysłem, napięciem, akcją, czy czymkolwiek w ogóle. Wszystko „na jedno kopyto”, nic świeżego i niewiele w moim guście.) Jedną z pozycji jakie trafiła w moje ręce jest właśnie ta książka. Egzemplarz wykąpany, pofalowany i w stanie wskazującym na spożycie pożyczyłam od kuzyna. Było warto.
Jeżeli kogoś odrzucają wulgaryzmy i duża dawka obrzydliwości, lepiej niech nie sięga po ten utwór. Nie chcemy przecież wywołać u nikogo szoku. Jeżeli jednak tolerujecie takie zabiegi, jest to idealna książka na samotne wieczory.
Okładka książki.
Nie nazwałabym tej pozycji arcydziełem, bo są książki napisane lepiej, bogatszym językiem, bardziej poetycko, filozoficznie. Autor pod względem techniki i stylu pisania jest dość przeciętny, ale zyskuje dużo na swojej pomysłowości i formie powieści. Fabuła jest bardzo oryginalna, a utwór łączy w sobie kryminał, czarny humor i komizm postaci. Bohaterowie, zgraja seryjnych morderców ukrywających się pod pseudonimami sławnych osobistości, to banda bardziej i mniej zdziwaczałych osobników, którzy winą za całe zło świata obarczają własne mamusie. Trudno się nie uśmiać, gdy wszystkie te „gwiazdy” zasiadają razem w knajpie niczym w klubie książki. Twórcy nie brakuje też pomysłów na coraz bardziej wymyślne zbrodnie. Książka od śmierci się zaczyna, śmiercią się toczy i, co raczej nikogo nie zaskoczy, śmiercią się kończy. Krew leje się strumieniami, obrazy morderstw są bardzo plastyczne i właściwie można sobie wyobrazić, że siedzimy schowani w szafie i wszystko to oglądamy. W książce nie brakuje szybkiej akcji, dobrze budowanego napięcia i niepewności, elementów zaskoczenia. Poza tym, w „Klubie (…)” pełno jest absurdalnych sytuacji, nielogicznych rozmów i abstrakcyjnych, jak by się mogło wydawać, zbiegów okoliczności. Świat, przedstawiony z punktu widzenia głównego bohatera, wydaje się prymitywny, wręcz komicznie beznadziejny, a sam bohater do osób inteligentnych i rozważnych nie należy. To człowiek bez planu, szukający przygód, działający przez przypadek (tak, właśnie „przez przypadek”, a nie „pod wpływem przypadku”, bo wszystko, co mu się przytrafia, wydaje się być niefortunnym incydentem, a on sam staje się marionetką losu). A jakby tego było mało, jest to człowiek bez osobowości, bez charakteru i bez tożsamości. A dlaczego? Tego dowiecie się, sięgając po powieść Povey’a.
Polecam tą książkę z kilku powodów. Pierwszym jest oczywiście humor, który niesłychanie przypadł mi do gustu. Dzięki niemu czytanie tej powieści stanowi świetną rozrywkę, chociaż opinie są różne i nie każdy „czuje” ten rodzaj dowcipu. Inny powód to kreacja bohaterów, a raczej jej psychologiczny aspekt. Autor pokazuje, że każdy ma w sobie coś złego, coś dobrego, coś niedorzecznego i szalonego. Jeżeli spojrzymy ponad zabawnie głupich morderców, zobaczymy pewne schematy osobowości, role społeczne. Powieść świetnie pokazuje, jak ludzie potrafią zmieniać się pod wpływem sytuacji, drugiego człowieka, własnych fantazji czy też chęci zemsty. To również powieść o przynależności do społeczności, w jakiej żyjemy i o dopasowywaniu się do jej standardów. Jeszcze innym powodem, dla którego warto „Klub (…)” przeczytać, jest wyobraźnia. To istny pokaz jej możliwości, najwymyślniejsze scenariusze, najdziwniejsze postaci, coś, czego nie spotyka się nadmiernie często. No i ostatni powód – zakończenie. Nie ważne, czy całość się komuś podoba, czy nie. Zakończenie jest dla wszystkich zaskakujące. Sama otworzyłam usta ze zdziwienia, czytając ostatnie strony.
Nawet, jeżeli gustujecie w innych gatunkach, macie swoich ulubieńców, warto sięgnąć po tą pozycję. W końcu najpierw trzeba czegoś spróbować, żeby wiedzieć, czy się to lubi czy nie.

4 komentarze:

  1. Wpadłam tutaj przypadkiem i zobaczyłam "Klub seryjnych morderców", więc postanowiłam przeczytać recenzję, bo książkę bardzo lubię.
    Nie znam się w ogóle na recenzjach, mało takich czytam, ale ten tekst naprawdę mi się spodobał. Gdyby nie czytała "Klubu (...)", pewnie bym po niego sięgnęła. Zachęcasz.
    Powodzenia w prowadzeniu boga, Agnes! : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Zachęcam, bo książka świetna i lekko się czyta. Jak ktoś ma czas, to w dzień pochłonie bez problemu. :)

      Usuń
  2. Pierwszy raz słyszę o tej książce. Może po nią sięgnę, choć boję się trochę, że się rozkleję. Niestety mocnych nerwów, to ja nie mam :D
    Hej, bo pisałaś u mnie na blogu, że jakby co to mogłabym się ciebie poradzić. Po prostu sprawa jest taka: napisałam do tej Eski, co co chwilę podkreślałam w moim blogu, jednak nie odpisali mi. Próbowałam przez fb- nic. Próbowałam za pomocą e-maila do jednego z prowadzących- też nic. Jak myślisz, jak można do nich dotrzeć? Czy może spróbować do innej stacji napisać? Na odpisanie na e-miala czekam już chyba z 3 tygodnie, więc już trochę straciłam cierpliwości. Co o tym myślisz?

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpisz mi na moim blogu, pod którymś z postów.

    OdpowiedzUsuń